Dzisiaj o szkole średniej, ponieważ wydaje mi się, że to już ten moment, w którym mogę otwarcie wypowiedzieć się na ten temat. Wielu obawia się tego etapu. Dorosłość, matura, straaaaaaszni i baaaaardzo wymagający nauczyciele.
Na swoim
przykładzie, postaram się przybliżyć Wam nieco jak to wszystko wygląda naprawdę.
Wspomnę tylko, że każda szkoła jest inna pod względem panującej atmosfery
dlatego bazować będę na swoim liceum.
Gimnazjum
wspominam średnio. Ciągła walka o uznanie, burzliwy okres dorastania, czarna dziura
w głowie, inne priorytety… Szczerze, to cieszyłam się, kiedy przyszło mi je
skończyć. Szczęście nie potrwało długo
ponieważ uświadomiłam sobie, że przecież po wakacjach zaczynam naukę w
całkowicie innej szkole. Liceum… I kolejny stres! Nowi ludzie, bardziej
wymagający nauczyciele (i na pewno
straszni!). Nie wiedziałam, jak to wszystko zniosę ale nie wiedziałam również
tego, że te trzy lata, będą jak na razie najpiękniejszym czasem w moim życiu.
Szkoła jak
szkoła. Nieważne jaka. Wszystko zależy od nas, uczniów. Jeżeli bardzo ci zależy
i jesteś zaangażowany, to na pewno dasz
sobie radę. Poza tym, jeśli jesteś fair wobec nauczycieli i uczysz się
sumiennie z lekcji na lekcję, oni będą fair wobec Ciebie. Transakcja wiązana.
W szkole
średniej, nie jesteśmy traktowani z góry, a może inaczej – przez większość
nauczycieli nie jesteśmy. To tutaj stajemy się pełnoletni i zaczynamy rozumieć
bardziej pewne rzeczy, które we wcześniejszych latach edukacji były raczej
niezrozumiałe. Zaczynają się dyskusje na lekcjach i przede wszystkim, nie karcą
nas za wygłaszanie swojego zdania. Odnosimy się do siebie z szacunkiem. W końcu,
wszyscy jesteśmy już dorosłymi ludźmi. I wiecie co? Stereotyp, który głosił, że
uczeń i nauczyciel to najgorsi wrogowie, zostaje obalony.
Nauczyciele to
też ludzie, którzy również kiedyś byli uczniami. Nikt nie zrozumie nas lepiej
od nich. Po prostu warto otworzyć się i czasami spojrzeć na pewne kwestie z innej
perspektywy. Pamiętacie obrażanie się na
nauczyciela za to, że dostało się niską ocenę ze sprawdzianu pomimo tego, że
uczyło się cały dzień? Przecież to głupota. Nikt nie chce nikomu zrobić na
złość. W liceum zaczęłam myśleć inaczej. Jeżeli ocena mnie nie zadowala, to
znak, że muszę przyłożyć się nieco bardziej i posiedzieć jeszcze dłużej. To
przede wszystkim mi ma zależeć.
Nie wiem, jak
to wyglądało w innych szkołach ale u mnie panowała świetna atmosfera. Za każdym
razem, kiedy wspominam o tych trzech licealnych latach, mam łzy w oczach. Tak bardzo
chciałoby się do tego wrócić! I tak, to może wydawać się nieco zabawne, bo
przecież absolwentką jestem dopiero od trzech miesięcy!
Od moich kochanych i wspaniałych nauczycieli
nauczyłam się wielu rzeczy i to nie tylko
tych ściśle związanych ze szkołą. Nauczyłam się troszkę życia i stałam się lepszym człowiekiem. Czuję to.
Każde rady, które od nich otrzymałam są dla mnie jak na wagę złota. Śmiało mogę
stwierdzić, że niektórzy są moimi autorytetami.
Poza tym, byliśmy jedną, wielką rodziną. Dziękuję swojej szkole za piękne
wspomnienia, których już nikt mi nie odbierze, bo są moje J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz